piątek, 29 sierpnia 2014

Ciążowe niepokoje...

Szybko mija mi ta ciąża, zdecydowanie za szybko.
Wczoraj stojąc przed lustrem zastanawiałam się, czemu ten mój brzuszek taki wielki, co to się stało, że tak szybko urósł. A za chwilkę uświadomiłam sobie, że przecież to już 6. miesiąc więc miał prawo.
Biegnie czas jak oszalały, brzuch też urósł jakoś niezauważenie. Dopiero go spostrzegłam, jak zaczął mi przeszkadzać w gonitwach na czworaka za Filipem. Do tego coraz mniej wolnych chwil, żeby pogłaskać Kruszynkę, wsłuchać się w jej ruchy, nacieszyć się tym uczuciem.
W Fifula jakby diabeł wstąpił. Momentami jest nie do ogarnięcia. Jedyne słowo, które mi do niego ostatnio pasuje, to tornado. Do niczego innego nie jestem w stanie go teraz przyrównać. Pędzi przez świat jak szalony i roznosi wszystko napotkane na drodze, a gdy czegoś nie może dosięgnąć włącza syrenę i leje łzami takimi, że aż się serce kraje.
Czasami ogarnie mnie bezsilność i zwykłe przerażenie. Jak to będzie potem? Przecież brzuszek jeszcze urośnie i jeszcze bardziej zacznie przeszkadzać. Przecież w końcu w domu pojawi się Dzidziuś. Jak ja to opanuję, jak dam sobie radę? Ale za chwilę, jak Fifi zaśnie, siądę na spokojnie i zaczynam planować. Jeśli chodzi o pogodzenie dwójki dzieci, to nic ciekawego teraz nie wymyślę. Postanowiłam pójść na żywioł. Jakoś to przecież będzie. Ale jeśli chodzi o naszą przestrzeń życiową, to zaczęłam ostre przygotowania. W końcu trzeba jakoś upchnąć w mieszkaniu jeszcze jednego członka rodziny. Dlatego przy pomocy Taty Filipa (no i Kruszynki;) działamy, porządkujemy, wynajdujemy nowe miejsca do układania naszego dorobku. Takie poczynania dają mi poczucie panowania nad wszystkim i, mimo ogólnego chaosu, dają mi również spokój i bezpieczeństwo. 
Może to troszkę oszukiwanie samej siebie, ale działa, a to w tej chwili jest najważniejsze.

Do całego sajgonu domowego dochodzą coraz większe obawy o poród.
Szczerze mówiąc pierwszego porodu nie bałam się tak bardzo, jak tego. Wtedy zdawałam się na panią doktor, która pracowała w szpitalu. Szpital, tak myślałam, może nie za bardzo komfortowy, ale przecież liczy się opieka i podejście. Szłam na oddział z przekonaniem o szybkim, naturalnym porodzie. Jak bardzo się zawiodłam, pisałam już nie raz. Ale nieważne, było, minęło.
Teraz nie bardzo wiem, jak to ma wyglądać. Mój lekarz nie pracuje w żadnym szpitalu. Nie wiem, jak on sobie to wyobraża. Nie wiem też na co się nastawiać. Czy na drugą cesarkę, czy może na poród naturalny. No i na sam koniec, co ja mam zrobić z Filipem? 
Dużo tych myśli krąży mi codziennie po głowie. Mam nadzieję, że przynajmniej część moich obaw rozwieje pan doktor już w czwartek. Wtedy mam wizytę kontrolną i mamy w planie poruszyć już kwestię porodu. W końcu czas leci szybko, a niewiele już go zostało.

A na dobry początek weekendu, pozdrowienia od Brzuchala;)

26 komentarzy:

  1. Piękny brzuchol! :)
    Dobrze, że znalazłaś coś, co Cię uspokaja.
    Jak do cc podchodzi Twój lekarz? Mój powiedział mi, że po pierwszej musi minąć minimum dwa lata, a i to zależy od stanu ścianek macicy, co były rozcinane za pierwszym razem, żeby nie pękła.
    Może zapytaj się lekarza wprost, który szpital Ci poleca, może ma jakiegoś znajomego lekarza, który w szpitalu pracuje?
    I na koniec: poproś męża by wziął urlop na czas porodu (orientacyjnie oczywiście, mojemu zabrakło dwóch dni- syn urodził się w środę, a on od następnego pon miał urlop)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mam w planie taką rozmowę z lekarzem. I o szpitalu i o tym, w jaki sposób będę rodzić. Na początku mówił, że to się da ocenić dopiero bliżej końca ciąży.
      A co do wolnego męża, to z tym raczej nie będzie problemu;)

      Usuń
  2. Mój lekarz prowadzący też nie pracował w żadnym szpitalu. Poszłam do szpitala, który mi najbardziej pasował i oddałam się w ręce ludzi, którzy byli na miejscu. Nawet nie myślałam o tym, że lekarz prowadzący powinien być na miejscu i to samo bym robiła przy drugiej ciąży, nad którą bardzo intensywnie się zastanawiamy.
    Przy dzieciaczkach dasz radę! Ja dałam radę przy dwójce małych huncwotów z czego jedno nie było moje, to Ty jako mamusia znajdziesz patent na swoje skarby :) będzie dobrze! Tego Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu się nie ma co zastanawiać, tylko trzeba działać;)

      Usuń
  3. Zgrabny brzuszek :)
    Dasz radę i nie zamawiaj się na zapas, wszystko da się pogodzić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie wyglądasz a co do codzienności - jakoś to będzie

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam podobne wątpliwości czy uda się ogarnąć dwójkę huncwotów, bo Lulencja też ostatnio przechodzi samą siebie. I też zaczynamy od ogarniania przestrzeni domowej, więc może to dobra metoda. A to, że lekarz nie pracuje w żadnym szpitalu niczego nie przesądza. Przy Lulci mój prowadzący niby pracował tak gdzie rodziłam, ale nawet na obchodzie mnie nie poznał, nie mówiąc już o innym traktowaniu. teraz mam innego lekarza, ze szpitala uniwersyteckiego, ale i tak będę chciała rodzić tam gdzie poprzednio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy Filipie, moja pani doktor była na urlopie, ale wróciła w trakcie mojego pobytu w szpitalu i nawet do mnie nie zajrzała.

      Usuń
  6. Cześć brzuszki :) śliczny jesteś :* Ja to wgl Cię podziwiam, że się tak szybko zdecydowaliście na drugiego malucha. U nas jeszcze pełno wątpliwości i raczej wszystko przemawia na NIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się cały czas zastanawiam, jak to będzie. Trochę na wariata zdecydowaliśmy o drugim dziecku, to teraz na wariata ogarniamy rzeczywistość;) Ale jestem dobrej myśli;)

      Usuń
  7. Super brzuszek:) Co do porodu to ja słyszałam,że musi minąć minimum dwa lata od cc,żeby można było rodzic naturalnie, ale nie wiem czy to prawda.
    W jakim szpitalu chcesz rodzić?
    To chyba normalne,że drugiego porodu można bać się bardziej, ja też tak mam. Choć jeszcze nie jestem w ciąży to jednak na samą myśl mam obawy, głownie jeśli chodzi o poród właśnie. Wydaje mi się,że to dlatego,że przy pierwszym tak naprawdę nie do końca wiemy,co nas czeka, a przy drugim już jesteśmy wszystkiego świadome:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w tym jest największy problem, że ja nie mam pojęcia, gdzie chcę rodzić. Dlatego w czwartek chcę o tym poważnie porozmawiać z lekarzem. Może on coś doradzi.

      Usuń
    2. Doskonale cię rozumiem, bo ja też nie wiem gdzie bym chciała drugie dziecko rodzić. Filipka urodziłam na Lubartowskiej, niby nie mam na co narzekać, wszystko było w porządku, ale jakoś nie bardzo miałabym ochotę tam wracać, bo w kilku kwestiach porządnie mnie ten szpital zawiódł. Może poproś mamy z Lublina o napisanie opinii o szpitalach, w których rodziły.
      A tak w ogóle widziałam,że jesteś na liście uczestników spotkania "Blogowe piękno mam" :) Może uda się nam poznać na żywo.

      Usuń
    3. No, ja też się na Lubartowskiej zawiodłam, ale może miałam po prostu inne wyobrażenia. Teraz bym chyba wiedziała czego się spodziewać.
      A na spotkanie się wybieram i mam nadzieję, że uda się porozmawiać i poznać lepiej;)

      Usuń
  8. Rośnie nam nowe blogowe dzieciątko, oj rośnie. :D Zanim się obejrzymy a będzie tu wpis o narodzinach. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pędzi ten czas jak szalony i pewnie sama się nie obejrzę, a będę was informowała o nowym członku naszej rodziny;)

      Usuń
  9. super brzusio, mi też bardzo szybko minęło, a teraz roczek od urodzenia synka to już wogóle szybciutko :) Pozdrawiam i Zapraszam do mojego świata w odwiedziny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsza ciąża wlekła się jak flaki z olejem, a ta pędzi jak szalona;)

      Usuń
  10. Cudny brzusio.
    Takie rozterki w ciąży to chyba norma. Człowiek się martwi na zapas , i niepotrzebnie tworzy scenariusze na wyrost. a pózniej i tak się wszystko poukłada jak puzle. Będzie dobrze :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego na razie skupiam się na porodzie, a nie myślę za bardzo, co to będzie potem, bo chyba bym zwariowała;)

      Usuń
  11. Ja też na pierwszy poród szłam nieświadoma tego co mnie czeka...z drugim już nie mogłam się doczekać kiedy urodzę...ale za to pilne trenowałam oddechy i drugi poród to była bajka...nie wiem jak to jest z cesarką :(
    Fajnie , że masz zajęcie...gorzej to za dużo myśleć bo wtedy ciśnienie skacze....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam na szkole rodzenia położna mówiła, żebyśmy za bardzo się oddechami nie przejmowały, bo ona i tak nam powie co i jak;) Zdałam się na nią, a potem jak przyszło co do czego, to jej nie było na dyżurze, a u mnie i tak skończyło się na cesarce;)

      Usuń
  12. Śliczny brzuś, aż szczerze przyznam, że poczułam ukłucie zazdrości... Ech, mogłabym chodzić w ciąży co rok ;) Gorzej ze skutkami tych ciąż :P
    A co do organizacji czasu i zycia z dwójką dzieci to nie ukrywam, bywa chaotycznie, bywa masakrycznie, jest z tym wszystkim urwanie głowy, ale wiesz co??? to jest 100% więcej radości co dnia! Nie zamieniłabym tego na żadne skarby świata :)
    Do porodu nastaw się pozytywnie, bo od nastawienia naprawdę najwięcej zależy :)
    Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się do wszystkiego nastawiać pozytywnie, ale przyznam, że czasem ogarnia nie panika;) A to już coraz bliżej;)

      Usuń